text-align: center;

poniedziałek, 9 marca 2015

ROZDZIAŁ TRZECI

Czy ocenianie ludzi na podstawie pierwszego wrażenia jest słuszne?
Za pewne nie, ale cóż miałam sądzić po "rozmowie" z niejakim Kian'em?
Jest arogancki i zbyt pewny siebie- to pierwsze co przyszło mi do głowy.
A drugie? To frajer.

Wciąż siedziałam na przeciwko Jc'ego w restauracji przy plaży.
W końcu odezwał się:
- To co, idziemy? Odprowadzę cię.
- Jasne- odpowiedziałam.
Po tych kilku godzinach spędzonych z Jc'm, uznałam go za uroczego.
Mimo tego, że znaliśmy się niecałe dwadzieścia cztery godziny, dbał o mnie jak o kogoś, kogo zna od zawsze.
Chłopak zapłacił rachunek i wyszliśmy z restauracji.
Po chwili moje stopy znów grzęzły w piasku.
Przez chwilę szliśmy w ciszy. Kiedy minęliśmy wesołe miasteczko, Jc odezwał się cicho:
- Ave, musimy przyśpieszyć- szepnął.
- Dlaczego?- zapytałam również szepcząc.
- Za nami ktoś idzie. Kiedys ci wytłumaczę, ale nie teraz. Chodź- pociągnął mnie za rękę.
Praktycznie biegliśmy. Mimo tego, że do domu państwa Forest nie było daleko, nasza droga niemiłoseirnie się dłużyła. Miałam ochotę usiąść i złapać oddech, ale Jc cały czas ciągnął mnie za sobą. Kiedy od domu dzieliły nas dwie przecznice, ktoś zaczął głośno krzyczeć.
- Caylen! Przecież widzę, że to ty! Zatrzymaj się!- usłyszałam donośny męski głos zza pleców.
Jc ścisnął mocniej moją dłoń i zatrzymał się.
- Czego chcesz?- krzyknął w odpowiedzi.
- Dobrze wiesz czego chcę!- krzyknął wysoki chłopak w skórzanej kurtce.
- Ave, idź do domu- zwrócił się do mnie Justin i puścił moją dłoń.- Idź!- ponaglał mnie.
- A ty?- zapytałam.
- Dam sobie radę- uśmiechnął się, przez co dodał mi otuchy.- Idź, nie czekaj.
Kiwnęłam głową i powoli zaczęłam się oddalać. Kiedy ostatni raz się odwróciłam, zobaczyłam jak nieznany chłopak zbliża się do Jc'ego. Przy jego pasku coś błysnęło. Pistolet.
- O Boże- szepnęłam i zakryłam usta dłonią. Nagle wpadłam na kogoś. Odwróciłam głowę i zobaczyłam młodego chłopaka. Uśmiechał się, ale w tym uśmiechu coś się kryło.
- Przepraszam- bąknęłam pod nosem i próbowałam go wyminąć. On jednak postanowił, że mi to utrudni. Zablokował całe przejście swoimi umięśnionymi ramionami.- Mogę przejść?- zapytałam zdenerwowana.
- Ohh nie, teraz pójdziesz ze mną- uśmiechnął i wziął mnie pod rękę. Wyciągnął telefon i gdzieś zadzwonił.- Mam ją, przyjeżdżaj. Szybko.
Szarpałam się, ale bezskutecznie. Chłopak trzymał mocno moje ramię i nie chciał go puścić.
- Mogę wiedzieć kim ty kurwa jesteś?- zapytałam zbulwersowana.
- Już niedługo się dowiesz, kochanie- powiedział i wyciągnął elektronicznego papierosa z kieszeni spodni. Zaciągnął się i po chwili wypuścił dym, w którym wyczułam nutkę wiśni.
Nagle usłyszałam ciche gwizdanie, które jednak stawało się co raz głośniejsze, jakby ktoś się do nas zbliżał. Wraz z nieznanym chłopakiem, którego zdąrzyłam przeklnąć w myślach ze sto razy, staliśmy tuż za zakrętem. Człowiek, który gwizdał był co raz bliżej.
 Po chwili zobaczyłam chłopaka z blond włosami. Był zaskoczony moim widokiem tak samo, jak ja jego. Kucharz z restauracji przy plaży- Kian.
- Puść ją, psycholu- powiedział.
- Lawley- zaśmiał sie szyderczo chłopak, który nadal ściskał moje ramię.- O Mary się tak nie martwiłeś. Nawet wtedy, kiedy ktos ją zgwałcił. No proszę, córka prokuratora, pana Foresta musi być dla ciebie naprawdę ważna.
Kian stał ze spuszczoną głową i z zaciśniętymi pięściami.
- Wypierdalaj!
 Po chwili, zauważyłam jak zbliża się do nas czarny van.
- Zostaw dziewczynę i wsiadaj! Jedzie za nami Forest!- wykrzyczał chłopak przez uchyloną szybę w samochodzie.
Chłopak, który trzymał moje ramie jednak niczym się nie przejął i dalej mnie trzymał. Po raz kolejny zaciągnął się papierosem.
Nagle pięść Kian'a niebezpiecznie zbliżyła się do jego twarzy. Przymknęłam oczy i usłyszałam tylko przeciągły jęk. Chłopak puścił moje ramię, więc otwarłam oczy. Ten tylko splunął krwią na ziemię.

OLIVER'S POV
Od kilkunastu minut jechałem za czarnym vanem, który znałem już tak dobrze.
Doskonale wiedziałem, że kierowca samochodu miał mnie śledzić, ale mu się nie udało.
Przyśpieszyłem, żeby nie stracić z oczu samochodu. Utrudniły mi to jednak światła, zapaliło się czerwone, a ja zatrzymałem samochód. Po kilku minutach znów ruszyłem, a silnik mojego Mustanga dziko zaryczał. Po chwili zobaczyłem vana, chłopaka, którego wsadziłem za kratki, Kiana Lawley'a i Ave. Ave?!
Zatrzymałem samochód i wyskoczyłem z niego najszybciej jak potrafię.
- Co tutaj się dzieje?- krzyknąłem.- Ave, do samochodu.
Kiedy odwróciła głowę, wskazałem palcem na samochód. Zauważyłem, że dziewczyna jest zdenerwowana, ale wciąż nie wiedziałem z jakiego powodu.
- Kian, co tutaj się dzieje?- powtórzyłem pytanie.
- Widocznie nie poinformował pan jeszcze córeczki o tym, kim pan jest- rzucił oschle i odwrócił się by odejść.
- Zaczekaj- powiedziałem, spostrzegając, że czarny van oddala się od nas.- Czego oni chcieli?
- Za pewne to co chce zrobić połowa tego pieprzonego miasta.- wzruszył ramionami.- Chcieli ją porwać- przewrócił oczami, kiedy nie zrozumiałem . Odwrócił się i tym razem odszedł. Podszedłem do drzwi samochodu i wsiadłem do niego.
- Nie miałaś być z Jc'm?- zwróciłem się do Ave, która na mnie nawet nie spojrzała.
- Tak i co z tego?- odpowiedziała, nadal patrząc się w szybę.
- Co tutaj się stało?
- Myślę, że Kian już ci wszystko powiedział- rzuciła oschle. Stwierdziłem, że nie będę sie już odzywał i ruszyłem w stronę domu.
Droga zajęła nam dokładnie siedem minut. Kiedy zatrzymałem samochód przed bramą, Ave szybko z niego wysiadła i wbiegła do domu. Mimo, że drzwi mojego Mustanga były zamknięte, a w środku grała muzyka, usłyszałem jak trzasnęła drzwiami. Pośpiesznie wjechałem samochodem do garażu i udałem sie do domu, gdzie czekała na mnie żona oraz Ave.
Będąc pod drzwiami w kuchni, usłyszałem donośny krzyk Chloe.
- Ave, otwórz drzwi! Proszę! Co się stało?- w kółko krzyczała to samo.
Pobiegłem na górę, przeskakując schody co drugi stopień. Podszedłem co żony i położyłem jej dłoń na ramieniu. Odwróciła się, a w jej oczach zauważyłem łzy.
- Oliver, dzieje się coś złego- szepnęła i wtuliła głowę w mój tors. Objąłem ją ramieniem, gdy w drzwiach pokoju Ave szczęknął zamek. Dziewczyna otworzyła drzwi i wyszła z niego z torbą w ręce.
- Ave, gdzie ty się wybierasz?- zapytałem, choć bałem się, że dobrze znam odpowiedź.
- Wracam tam gdzie moje miejsce, do Coventry.
- C-co? Dlaczego?- zapytała zdezorientowana Chloe. No tak, nie wiedziała co sie stało.
- Carla zataiła przed wami pewien ważny szczegół- rzuciła i zbiegła na dół. Zaraz za nią ja i Chloe.
- Zaczekaj!- krzyknąłem, ale ta już była za drzwiami. Wybiegłem za nią, gdy ona wychodziła z placu. Nie zauważyłem jednak żeby przed furtką stała jakaś taksówka. Wybiegłem z placu i zobaczyłem biegnącą Ave. Gdzie ona biegnie? Przecież nie zna miasta.

AVE'S POV
Przebiegłam kilka przecznic w poszukiwaniu choćby jednej pieprzonej budki telefonicznej.
 Przeszłam przez plaże i w końcu zobaczyłam niebieską budkę z telefonem. Podeszłam do niej i wrzuciłam kilka monet do automatu. Wybrałam numer informacji telefonicznej, a pokilku sygnałam w słuchawce rozległ sie kobiecy głos:
- Informacja telefoniczna, słucham?
- Proszę mnie połączyć z Justin'em Caylen'em, Los Angeles.
- Oczywiście, już łączę- powiedziała i usłyszałam przeciągły pisk.
- Słucham?- rozgległ się znajomy głos Jc'ego.
- Tu Ave, mam prośbę.
- Ave? Co się dzieje?
- Jestem na plaży, możemy się spotkać? Potrzebuję twojej pomocy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz