text-align: center;

niedziela, 29 marca 2015

ROZDZIAŁ CZWARTY

JC'S POV
Wiart rozwiewał moje włosy, gdy przejeżdżałem ulicami Los Angeles. 
Niebo było ciemne, przez co na ulicach praktycznie nikogo nie było. 
Telefon Ave mnie zaniepokoił. Przez głowę przeszło mi tysiąc różnych myśli. 
Kiedy na horyzoncie zobaczyłem plaże, natychmiast przyśpieszyłem. 
Ave stała na skraju plaży, więc zatrzymałem się i wskazałem by wsiadła. 
Dziewczyna przebiegła przed maską samochodu i wsiadła na miejsce pasażera, rzucając jednocześnie torbę na tylnie siedzenia. 
- Przepraszam, wiem, ze miałeś plany- powiedziała odwracajac się w moją stronę. No tak, zupełnie zapomniałem, że miałem się spotkać z Kian'em. 
- Co się dzieje?
- Pewnie wiedziałeś, że Forest jest prokuratorem, co?- zapytała. 
Spojrzałem uwąznie na jej twarz. Przebiegł przez nią cień, którego nie mogłem zidentyfikować.
Pokiwałem głową. 
- A ja nie. Dlatego muszę jak najszybciej wrócić do Anglii i załatwić kilka spraw.
- Jakich spraw?- zapytałem, mrużąc oczy.
- Posłuchaj. Mimo, że mam dopiero pieprzone siedemnaście lat, mam na głowie kuratora od czternastu  miesięcy. Wiesz co to znaczy? Że nie mogę zostać w tej idealnej rodzince. Muszę oszukać system, żeby móc wrócić. Nie wyobrażasz sobie chyba karanej dziewczyny, jako idealnej córeczki prokuratora, prawda?
Pokręciłem głową.
- No właśnie- powiedziała i odwróciła głowę do okna.
- Kiedy chcesz wyjechać?- odezwałem się w końcu.
- Jak najszybciej. Nie chcę, ale muszę.
- Załatwię ci lot do Anglii w poniedziałek. Wcześniej nie da rady- powiedziałem.
Znów odwróciła się w moją stronę. Spojrzałem w jej okrągłe oczy i wiedziałem, że muszę jej pomóc.
- Naprawdę mi pomożesz?
- Oczywiście, Ave. A do poniedziałku zatrzymasz się u mnie- dotykam delikatnie jej dłoni.
- Dziękuję- uśmiecha się i pokazuje swoje zniewalająco białe zęby.
Resztę drogi spędzamy w ciszy. Jest to kojąca cisza.
W końcu zatrzymuję samochód na podjeździe pod moim domem.
- Zapraszam- mówię, chichocząc. Biorę torbę Ave z tylniego siedzenia i puszczam ją przodem.
- Zaczekaj chwilę. Wykonam tylko jeden telefon i zaraz pójdziemy do domu- zapewniłem ją, po czym wybrałem numer Kian'a.
- Hej, stary. Słuchaj, muszę odwołać nasze spotkanie, ponieważ Ave dzisiaj u mnie nocuje.
- A może wpadniecie do Classic'a?
- Dobry pomysł, zaproponuję jej to.- powiedziałam i się rozłączyłem.
Podszedłem do niej i zaprosiłem do domu.
Otwarłem przed nią drzwi, a ona wstrzymała oddech.
- Coś się stało?- zapytałem.
- Nie chcę robić kłopotu twoim rodzicom- szepnęła.
- Daj spokój- wybuchnąłem głośnym śmiechem.
- Jc, czy to ty?- usłyszałem głos matki z kuchni.
- Tak, mamo, to ja- krzyknąłem w odpowiedzi.
Po chwili usłyszałem stukot jej wysokich obcasów i ujrzałem ją w holu.
- Mamo, to jest Ave. Zostanie u nas do poniedziałku. Jest to córka państwa Forest. Gdyby o nią pytali, nic o niej nie wiesz, dobrze?
- Oczywiście synku. Ave, czuj sie u nas jak u siebie w domu- uśmiechnęła się do dziewczyny, czym dodała jej otuchy.
- Dziękuję bardzo, pani Caylen. Mam nadzieję, że nie robię dużego kłopotu.
- Żadnego kłopotu, kochanie. Chodźcie, zrobiłam kolację.
Postawiłem torbę z rzeczami Ave przy schodach i zaprowadziłem ją do jadalni. Usiedliśmy przy stole, a po chwili matka przyniosła nam talerze zapełnione krewetkami.
- Macie jakieś plany?- zapytała, siadając przed nami.
- Cóż, pomyślałem, ze może pójdziemy do Classic'a- powiedziałem, a Ave spojrzała na mnie zdziwiona.- No co?
- Nie wiedziałam, że chcesz gdzieś wychodzić- powiedziała, przewracając oczami.
- Ave, jeśli chcesz możesz zostać w domu, a Jc pojedzie sam- odezwała się matka.
- Dziękuję bardzo- uśmiechnęła się wdzięcznie dziewczyna.
- O nie, nie. Ave jedzie ze mną, bo musimy coś obgadać- powiedziałem, po czym zjadłem ostatnią krewetkę.
- No dobrze- znów przewróciła oczami.
- Jeśli chcesz, możesz pożyczyć jakąś sukienkę od siostry Jc'ego- zaoferowała matka.
- Jeśli mogę... Nie wzięłam żadnej sukienki z domu.
- Żaden problem, kochanie. Chodźmy więc na górę, by coś wybrać- dziewczyna kiwnęła tylko głową w odpowiedzi.- Jc, ty także idź się przebrać. Wiem, że dzisiejsza impreza zaczyna się za godzinę.
Wstałem posłusznie od stołu, po czym powędrowałem na górę. Z moja matką od zawsze łączyła mnie silna więź. Nie jestem synkiem mamusi, który nie potrafi się jej sprzeciwić. Wręcz przeciwnie, ale mam do niej ogromny szacunek.
Wszedłem do garderoby, by wybrać odpowiedni strój. Po chwili, gdy już wybrałem garnitur, w którym chcę iść, skierowałem się do łazienki, by się przygotować.
Po szybkim prysznicu i ułożeniu włosów, ubrałem czarny garnitur, białą koszulę oraz czarny wąski krawat.
Wszedłem do pokoju mojej siostry, w którym zniknęła Ave wraz z moja matką jakieś dwadzieścia minut temu.
- Ave, jesteś gotowa?- zapytałem, stając przed garderobą.
- Jeszcze chwilę- usłyszałem głos dziewczyny.
Stanąłem przed lustrem i poprawiłem krawat, przejechałem dłonią po włosach, by lekko je postawić. Zniecierpliwiony oparłem się o ścianę i przymknąłem oczy. Była już 19:30, więc mieliśmy tylko pół godziny by dojechać na miejsce. Usłyszałem ciche chrząknięcie. Otwarłem oczy i ujrzałem Ave.
Była ubrana w czarną, obcisłą sukienkę, czarne szpilki niebezpiecznie wydłużały jej nogi, jej włosy były delikatnie pofalowane, a makijaż rozświetlał jej twarz.
- Dobra, musimy się pośpieszyć bo jeszcze chwila i nas nie wpuszczą- powiedziałem.
Po setce podziękowań dla mojej matki, w końcu wyszliśmy. Otworzyłem drzwi samochodu przed dziewczyną, by mogła wsiąść.
- Naprawdę musze z tobą jechać?- zapytała Ave, gdy wsiadłem za kierownicę.
- Tak.
Odpaliłem silnik i ruszyłem w stronę autostrady.
- Tak właściwie to co to jest Classic?- zmrużyła oczy.
- Klub.
- I do klubu tak się ubraliśmy?- zapytała, wskazując na mój garnitur i swoją sukienkę.
-Mhm- pokiwałem głową.- To jest najbardziej ekskluzywny klub w Californi i nie wpuszczają tam byle kogo.
W odpowiedzi tylko przewróciła oczami. W tym samym czasie włączyłem radio, w którym leciała piosenka Lost Frequecies. Dziewczyna wyciągnęła dłoń do radia, by je podgłośnić.
- A tak właściwie, to co musimy obgadać?- zapytała.
- Cóż, w klubie powinien dzisiaj być pewnien chłopak, który w poniedziałek poleci z tobą do Coventry i zostanie tam z tobą, tak długo, jak będzie to potrzebne,
- Nie potrzebuję ochrony. Myślałam, że tylko wsadzisz mnie w samolot.
- Ave, nie. To nie ochrona. Ten człowiek potrafi wszystko. Będzie ci potrzebny, zaufaj mi- uśmiechnąłem się do niej porozumiewawczo.
Resztę drogi spędziliśmy w ciszy, którą zakłócała muzyka plynąca z radia. Kiedy zatrzymałem samochód przed klubem, niemal natychmiast u drzwi zjawił się mężczyzna, któremu podałem kluczyki, by mógł zaparkować.
Przeszliśmy przez chodnik prowadzący do budynku, w którym rozbrzmiewała głośna muzyka.
- Nienawidzę takich klimatów- zajęczała Ave, wskazując na wszystkie pary ubrane w czarne sukienki i garnitury.
Weszlißmy do środka, w którym było pełno ludzi. Zręcznie wyminąłem kolejkę do sali głównej, ciągnąc za sobą Ave.
- Jc, nie chcę nic mówić, ale wiesz, że powinniśmy stać w kolejce?- usłyszałem głos zza siebie.
- Ave, ja tutaj nie czekam- krzyknąłem w odpowiedzi, ponieważ muzyka stawała się co raz głośniejsza.
W końcu przeszliśmy obok baru, przy którym stało około pięćdziesięciu osób. Z daleka zobaczyłem nasz stolik, a przy nim moich znajomych, miedzy innymi Kian'a i Drew'a, który miał lecieć do Anglii wraz z Ave już za dwa dni.
Dźwignąłem rękę w ich kierunku, pokazując, że już jesteśmy.
- Hej, stary- rzucił w moją stronę Drew, przekrzykując muzykę.
- Siema- przybiłem mu piątkę. - To jest Ave, moja przyjaciółka- przedstawiłem wszystkim moją towarzyszkę.
- Hej- uśmiechnęła się czarujaco. Gdyby można było pieprzyć wzrokiem, Ave dawno byłaby przeleciana przed Drew.
Pete, siedzący obok dwóch panienek, zagwizdał na widok dziewczyny.
Connor i Ricky tylko wytrzeszczyli oczy, kiedy zobaczyli tyłek dziewczyny.
Tylko Kian nie zwrócił na nią uwagi.
- Siadaj koło mnie Ave!- zawołał Ricky, wskazując miejsce między sobą, a Connorem.
- Co ty, daj spokój. Siądź ze mną- zaprosił ją do siebie Pete.
- Chłopaki, dajcie spokój. Ave na pewno siądzie ze mną- poklepał miejsce obok siebie Drew.
- O Boże, chłopaki!- zbeształa ich dziewczyna. W końcu wybrała miejsce obok Drew, a po chwili siedział obok niej również Pete, który porzucił swoje dwie towarzyszki. Usiadłem na przeciwko nich w czarnym fotelu.
Kelnerka podchodziła do nas średnio co dziesięćminut, przynosząc co raz więcej kieliszków czy szklanek z drinkami.

AVE'S POV
Wieczór z każdym wypitym drinkiem mijał szybciej. Otaczający mnie ludzie byli nie mniej pijani niż ja.
Nie raz tego wieczoru wylądowałam na kolanach Pete'a czy Drew. Cóż, nie można ukryć, że oboje są niesamowicie przystojni. Okej, przyznaję. Za dużo wypiłam, ale co z tego? Kto mi zabroni?
Rodzice? Pan prokurator?
- Ave, zatańczymy?- usłyszałam gorący oddech na szyi i natychmiast wróciłam do rzeczywistości.
Siedziałam na kolanach Pete'a. To, że był ode mnie o wiele starszy, nie przeszkadzało mi, by z nim flirtować. Połowa znajomych Jc'ego była ode mnie o wiele starsza. Z resztą, już w Coventry kolegowałam się ze starszymi chłopakami, takimi jak Gerard.
- Chodźmy- odpowiedziałam na jego propozycję. Zeszłam z jego kolan i poprowadziłam za rękę na parkiet, na którym było mnóstwo osób.
Kiedy stanęliśmy na parkiecie, przeskanowałam całe jego ciało. Był ubrany z czarne rurki, białą koszulę i szarą marynarkę. Jego szyję zdobiła czarna mucha. Wyglądał tak seksownie.
Tańczyliśmy przez kilka piosenek. Kilka dziewczyn próbowało do niego dołączyć.
Widać było, ze był prawdziwym kobieciarzem. Już kiedy weszliśmy, siedział z dwoma panienkami.
Na sali cały czas było jasno od mrugających, kolorowych świateł.
- Wyglądasz nisamowicie- szepnął mi do ucha chłopak, muskając moje ucho swoimi wargami.
Zaśmiałam się cicho i podziękowałam mu.
- Chodźmy się napić- uśmiechnęłam się. Musiałam się zrelaksować przed poniedziałkowym lotem do Anglii.
Podeszliśmy do baru, który trochę opustoszał.
- Dwa shoty, proszę!- krzyknął Pete do barmana. Ten tylko skinął głową i podał nasze zamówienie.
Po chwili różowy alkohol wypalał mój przełyk, a Pete poprosił o jeszcze jeden kieliszek. Zrobiłam to samo.
Kilka minut potem śmiałam się z kawału, który opowiadał pijany Pete.
- Chodźmy do naszego stolika- powiedział, kiwając się na nogach.
Przechodząc przez parkiet, klepnął jakąś dziewczynę w tyłek. Dziewczyna była nieźle zalana, więc gdy się odwróciła tylko sie na niego rzuciła.
Przwróciłam oczami i za sprawą alkoholu stwierdziłam, że czas, by poflirtować z Drew.
Podeszłam do stolika, przy którym pojawiło się więcej osób.
Moje miejsce koło Drew było zajęte, więc wcisnęłam sie na fotel obok Jc'ego.
- Gdzie Pete?- zapytał rozbiawiony chłopak, obejmując mnie ramieniem.
- Jakaś laska sie na niego rzuciła- roześmiałam się, a razem ze mną Jc.
- Z czego się śmiejecie?- zapytał Connor.
- Jakaś laska rzuciła się na Pete'a- odpowiedział Jc.
- O Boże, nie- wybuchnął gromkim śmiechem chłopak i natychmiast opowiedział reszcie co wydarzyło się na parkiecie. Już po chwili wszyscy się śmiali, a Ricky'emu kapały łzy rozbawienia z oczu.
- On to ma szczęście!- krzyknął pijany Drew. Nieznany chłopak, który koło niego siedział wstał, więc szybko zajęłam jego miejsce.
- No proszę. Kto to się znów pojawił?- usmiechnął się i przysunął sie bliżej mnie. Aby być jeszcze bliżej, wziął mnie na swoje kolana.- Co ty na to, żeby się jeszcze napić?
Skinełam głową, a Drew podał mi szklankę z drinkiem 'Sex on the Beach'.
Następne co pamiętam z tego wiczoru to tylko urywki. Taniec z Drew. Pocałunek z Drew. Taniec... Czekaj, co?
Pocałowałam Drew?!



poniedziałek, 9 marca 2015

ROZDZIAŁ TRZECI

Czy ocenianie ludzi na podstawie pierwszego wrażenia jest słuszne?
Za pewne nie, ale cóż miałam sądzić po "rozmowie" z niejakim Kian'em?
Jest arogancki i zbyt pewny siebie- to pierwsze co przyszło mi do głowy.
A drugie? To frajer.

Wciąż siedziałam na przeciwko Jc'ego w restauracji przy plaży.
W końcu odezwał się:
- To co, idziemy? Odprowadzę cię.
- Jasne- odpowiedziałam.
Po tych kilku godzinach spędzonych z Jc'm, uznałam go za uroczego.
Mimo tego, że znaliśmy się niecałe dwadzieścia cztery godziny, dbał o mnie jak o kogoś, kogo zna od zawsze.
Chłopak zapłacił rachunek i wyszliśmy z restauracji.
Po chwili moje stopy znów grzęzły w piasku.
Przez chwilę szliśmy w ciszy. Kiedy minęliśmy wesołe miasteczko, Jc odezwał się cicho:
- Ave, musimy przyśpieszyć- szepnął.
- Dlaczego?- zapytałam również szepcząc.
- Za nami ktoś idzie. Kiedys ci wytłumaczę, ale nie teraz. Chodź- pociągnął mnie za rękę.
Praktycznie biegliśmy. Mimo tego, że do domu państwa Forest nie było daleko, nasza droga niemiłoseirnie się dłużyła. Miałam ochotę usiąść i złapać oddech, ale Jc cały czas ciągnął mnie za sobą. Kiedy od domu dzieliły nas dwie przecznice, ktoś zaczął głośno krzyczeć.
- Caylen! Przecież widzę, że to ty! Zatrzymaj się!- usłyszałam donośny męski głos zza pleców.
Jc ścisnął mocniej moją dłoń i zatrzymał się.
- Czego chcesz?- krzyknął w odpowiedzi.
- Dobrze wiesz czego chcę!- krzyknął wysoki chłopak w skórzanej kurtce.
- Ave, idź do domu- zwrócił się do mnie Justin i puścił moją dłoń.- Idź!- ponaglał mnie.
- A ty?- zapytałam.
- Dam sobie radę- uśmiechnął się, przez co dodał mi otuchy.- Idź, nie czekaj.
Kiwnęłam głową i powoli zaczęłam się oddalać. Kiedy ostatni raz się odwróciłam, zobaczyłam jak nieznany chłopak zbliża się do Jc'ego. Przy jego pasku coś błysnęło. Pistolet.
- O Boże- szepnęłam i zakryłam usta dłonią. Nagle wpadłam na kogoś. Odwróciłam głowę i zobaczyłam młodego chłopaka. Uśmiechał się, ale w tym uśmiechu coś się kryło.
- Przepraszam- bąknęłam pod nosem i próbowałam go wyminąć. On jednak postanowił, że mi to utrudni. Zablokował całe przejście swoimi umięśnionymi ramionami.- Mogę przejść?- zapytałam zdenerwowana.
- Ohh nie, teraz pójdziesz ze mną- uśmiechnął i wziął mnie pod rękę. Wyciągnął telefon i gdzieś zadzwonił.- Mam ją, przyjeżdżaj. Szybko.
Szarpałam się, ale bezskutecznie. Chłopak trzymał mocno moje ramię i nie chciał go puścić.
- Mogę wiedzieć kim ty kurwa jesteś?- zapytałam zbulwersowana.
- Już niedługo się dowiesz, kochanie- powiedział i wyciągnął elektronicznego papierosa z kieszeni spodni. Zaciągnął się i po chwili wypuścił dym, w którym wyczułam nutkę wiśni.
Nagle usłyszałam ciche gwizdanie, które jednak stawało się co raz głośniejsze, jakby ktoś się do nas zbliżał. Wraz z nieznanym chłopakiem, którego zdąrzyłam przeklnąć w myślach ze sto razy, staliśmy tuż za zakrętem. Człowiek, który gwizdał był co raz bliżej.
 Po chwili zobaczyłam chłopaka z blond włosami. Był zaskoczony moim widokiem tak samo, jak ja jego. Kucharz z restauracji przy plaży- Kian.
- Puść ją, psycholu- powiedział.
- Lawley- zaśmiał sie szyderczo chłopak, który nadal ściskał moje ramię.- O Mary się tak nie martwiłeś. Nawet wtedy, kiedy ktos ją zgwałcił. No proszę, córka prokuratora, pana Foresta musi być dla ciebie naprawdę ważna.
Kian stał ze spuszczoną głową i z zaciśniętymi pięściami.
- Wypierdalaj!
 Po chwili, zauważyłam jak zbliża się do nas czarny van.
- Zostaw dziewczynę i wsiadaj! Jedzie za nami Forest!- wykrzyczał chłopak przez uchyloną szybę w samochodzie.
Chłopak, który trzymał moje ramie jednak niczym się nie przejął i dalej mnie trzymał. Po raz kolejny zaciągnął się papierosem.
Nagle pięść Kian'a niebezpiecznie zbliżyła się do jego twarzy. Przymknęłam oczy i usłyszałam tylko przeciągły jęk. Chłopak puścił moje ramię, więc otwarłam oczy. Ten tylko splunął krwią na ziemię.

OLIVER'S POV
Od kilkunastu minut jechałem za czarnym vanem, który znałem już tak dobrze.
Doskonale wiedziałem, że kierowca samochodu miał mnie śledzić, ale mu się nie udało.
Przyśpieszyłem, żeby nie stracić z oczu samochodu. Utrudniły mi to jednak światła, zapaliło się czerwone, a ja zatrzymałem samochód. Po kilku minutach znów ruszyłem, a silnik mojego Mustanga dziko zaryczał. Po chwili zobaczyłem vana, chłopaka, którego wsadziłem za kratki, Kiana Lawley'a i Ave. Ave?!
Zatrzymałem samochód i wyskoczyłem z niego najszybciej jak potrafię.
- Co tutaj się dzieje?- krzyknąłem.- Ave, do samochodu.
Kiedy odwróciła głowę, wskazałem palcem na samochód. Zauważyłem, że dziewczyna jest zdenerwowana, ale wciąż nie wiedziałem z jakiego powodu.
- Kian, co tutaj się dzieje?- powtórzyłem pytanie.
- Widocznie nie poinformował pan jeszcze córeczki o tym, kim pan jest- rzucił oschle i odwrócił się by odejść.
- Zaczekaj- powiedziałem, spostrzegając, że czarny van oddala się od nas.- Czego oni chcieli?
- Za pewne to co chce zrobić połowa tego pieprzonego miasta.- wzruszył ramionami.- Chcieli ją porwać- przewrócił oczami, kiedy nie zrozumiałem . Odwrócił się i tym razem odszedł. Podszedłem do drzwi samochodu i wsiadłem do niego.
- Nie miałaś być z Jc'm?- zwróciłem się do Ave, która na mnie nawet nie spojrzała.
- Tak i co z tego?- odpowiedziała, nadal patrząc się w szybę.
- Co tutaj się stało?
- Myślę, że Kian już ci wszystko powiedział- rzuciła oschle. Stwierdziłem, że nie będę sie już odzywał i ruszyłem w stronę domu.
Droga zajęła nam dokładnie siedem minut. Kiedy zatrzymałem samochód przed bramą, Ave szybko z niego wysiadła i wbiegła do domu. Mimo, że drzwi mojego Mustanga były zamknięte, a w środku grała muzyka, usłyszałem jak trzasnęła drzwiami. Pośpiesznie wjechałem samochodem do garażu i udałem sie do domu, gdzie czekała na mnie żona oraz Ave.
Będąc pod drzwiami w kuchni, usłyszałem donośny krzyk Chloe.
- Ave, otwórz drzwi! Proszę! Co się stało?- w kółko krzyczała to samo.
Pobiegłem na górę, przeskakując schody co drugi stopień. Podszedłem co żony i położyłem jej dłoń na ramieniu. Odwróciła się, a w jej oczach zauważyłem łzy.
- Oliver, dzieje się coś złego- szepnęła i wtuliła głowę w mój tors. Objąłem ją ramieniem, gdy w drzwiach pokoju Ave szczęknął zamek. Dziewczyna otworzyła drzwi i wyszła z niego z torbą w ręce.
- Ave, gdzie ty się wybierasz?- zapytałem, choć bałem się, że dobrze znam odpowiedź.
- Wracam tam gdzie moje miejsce, do Coventry.
- C-co? Dlaczego?- zapytała zdezorientowana Chloe. No tak, nie wiedziała co sie stało.
- Carla zataiła przed wami pewien ważny szczegół- rzuciła i zbiegła na dół. Zaraz za nią ja i Chloe.
- Zaczekaj!- krzyknąłem, ale ta już była za drzwiami. Wybiegłem za nią, gdy ona wychodziła z placu. Nie zauważyłem jednak żeby przed furtką stała jakaś taksówka. Wybiegłem z placu i zobaczyłem biegnącą Ave. Gdzie ona biegnie? Przecież nie zna miasta.

AVE'S POV
Przebiegłam kilka przecznic w poszukiwaniu choćby jednej pieprzonej budki telefonicznej.
 Przeszłam przez plaże i w końcu zobaczyłam niebieską budkę z telefonem. Podeszłam do niej i wrzuciłam kilka monet do automatu. Wybrałam numer informacji telefonicznej, a pokilku sygnałam w słuchawce rozległ sie kobiecy głos:
- Informacja telefoniczna, słucham?
- Proszę mnie połączyć z Justin'em Caylen'em, Los Angeles.
- Oczywiście, już łączę- powiedziała i usłyszałam przeciągły pisk.
- Słucham?- rozgległ się znajomy głos Jc'ego.
- Tu Ave, mam prośbę.
- Ave? Co się dzieje?
- Jestem na plaży, możemy się spotkać? Potrzebuję twojej pomocy.