text-align: center;

piątek, 3 lipca 2015

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

*dwa miesiące później*
Po dwóch miesiącach ciężkiej pracvy w domu mody, nadchodzi dzień powrotu. Ostatnie miesiące spędziłam z Christianem, poznając go z każdej możliwej strony. Miałam wiele zadań. Pierwszym było przynoszenie kawy dla głównego projektanta, umawianie spotkań i kserowanie projektów. 
Melissa też ciężko pracowała. Codziennie robiła kilka rysunków. Pracowała jak wół. Oby dwie wracałyśmy późną nocą do hotelu. Jako asystentka Christiana często bywałam na imprezach, pokazach mody.
Dzisiaj ostatni raz wybieram się do mojej wymarzonej pracy. Wstaję i szybko biorę prysznic. Suszę włosy i zakręcam je na lokówce. Ubieram się, po czym wkładam notes do torby i wychodzę.
Po drodzę do pracy jak zwykle zachaczam o kawiarnię, by kupić kawę dla Christiana.
W końcu wchodzę do biura. Witam się ze wszystkimi i zanoszę kawę na biurko szefa. Włączam jego laptopa i szykuję spis jego dzisiejszych spotkań.
Kiedy mam zamiar wyjść, mężczyzna wchodzi do swojego gabinetu.
- Witaj Ave. Odwołaj wszystkie dzisiejsze spotkania, proszę- mówi.
- Naturalnie- łapię za telefon, by wykonać zadanie.
- I bądź gotowa za piętnaście minut.
Kiwam głową, trzymajac telefon między uchem a ramieniem i wykreślając spotkania z notesu.
Po dodzwonieniu się do wszystkich klientów, wracam do gabinetu szefa.
- Wszystkie spotkania odwołane. Więc co mamy w planach?- pytam.
- Wszystko wytłumaczę ci po drodzę, ponieważ już jesteśmy spóźnieni. Chodź- łapie mnie za ramię i wyprowadza na hol. Jest w nim niezawykle cicho i nawet Kim z recepcji gdzieś wyszła.
Wychodzimy przed budynek, gdzie czeka Jeremy. Otwiera przed nami drzwi samochodu, więc wsiadamy.
Po kilku sekundach Jremy również wsiada do samochodu i odjeżdżamy.
- Więc gdzie jedziemy?- pytam ponownie.
- Poczekaj chwilkę, Ave. Muszę wykonać badzo ważny telefon- wyciąga urządzenie i przykłada do ucha.
Nie pozostaje mi nic innego jak zająć się sobą. Wyciągam telefon i piszę do Melissy, czy spakowała moją walizkę. Dziewczyna skończyła pracę wczoraj, więc dzisiaj ma cały dzień na spakowanie naszych rzeczy. Po chwili dostaję odpowiedź, w której Mel daje mi znać, że już to zrobiła.
Jeremy zatrzymuje samochód, więc wysiadam. Zaraz za mną wysiada Rieul. Jesteśmy pod restauracją, w której jeszcze nie byłam. Kiedy stajemy pod drzwiami, Christian kończy swoją rozmowę i otwiera przede mną drzwi. Zasłania mi oczy i kieruje w nieznanym kierunku.
- Niespodzianka!- słyszę kilka, a nawet kilkanaście głosów na raz. W tym samym momencie Christian odsłania mi oczy.
Widzę wszystkich znajomych z pracy, którzy podchodzą do mnie i mocno mnie ściskają. Nagle zdaję sobie sprawę z tego, co się dzieję. Żegnają mnie w ostatni dzień pracy.
Ściskam ich równie mocno jak oni mnie.
- Ave- słyszę swoje imię, więc przeciskam się przez tłum i podchodzę do Christiana. Trzyma w ręce pudełeczko, które po chwili mi wręcza.
- To prezent, który ma ci przypominać o wspaniałych chwilach, które spędziłaś w moim towarzystwie. Byłaś najlepszą asystentką jaką miałem. Dziękuję za ten czas. Otwórz pudełeczko i powiedz czy ci sie podoba- mówi i wskazuje na przedmiot.
Otwieram je, a moim oczom ukazuje się łańcuszek z małym krzyżykiem.
- Jest absolutnie przepiękny- piszczę i rzucam mu się na szyję. Po chwili jednak wracam do siebie i wygładzam jego marynarkę.
Po kilku godzinach imprezy pożegnalnej, wracam do pokoju, gdzie czeka już Melissa, gotowa do podróży. Zostały nam jeszcze trzy godziny do stawienia się na lotnisku.
- Co to takiego?- pyta Melissa, patrząc na wisiorek.
- Prezent od Christiana. "By przypominał mi o wspaniałych chwilach, spędzonych w jego towarzystwie"- rysuję cudzysłów w powietrzu.
- Śliczny.
- Nie wiem jak ty, ale napiłabym się kawy. Chodźmy do kawiarni za rogiem- mówię.
- Nie chcę mi się, jestem zbyt zmeczona. Chyba sie jeszcze położę- rzuca sie na łóżko.
- Dobra leniu- prycham.- Ale nic ci nie przyniosę!
- Nie chcę!
Wkładam telefon do kieszeni i mówię:
- Będę za pół godziny.
Wychodzę z pokoju i przemierzam korytarze hotelu aż do wyjścia. Wychodzę na ulicę i idę w prawo, w kierunku kawiarni, w której co rano kupowałam kawę dla Christiana. Niestety, kawiarnia znajdowała się w szemranej okolicy. Na dworze jest już szarówka, a dookoła mnie mnóstwo najaranych gośći.
Kupuję kawę, po czym zmierzam do wyjścia. Popycham drzwi i wychodzę, ale ktoś zastawia mi usta i ciągnie do tyłu. Kawa wypada mi z ręki, parząc moją nogę. Ale nie czuję bólu, jestem zbyt przerażona. Po chwili już nic nie widzę, ktoś włożył mi na głowę worek. Moje ręcę są skrępowane z tyłu. Ktoś mnie niesie, więc wierzgam nogami w każdą stronę. Nie mogę krzyczeć- mam zaklejone usta.
Słyszę trzask drzwi. Jestem w samochodzie. Ale czyim? Czy to jest jakiś nieśmieszny żart, do cholery?!
Kręcę się w samochodzie, co po chwili utrudniają mi czyjeś dłonie, trzymające mnie w talii.

Otwieram oczy, ale wciąż jest ciemno. Wiem jednak, że już nie jestem w samochodzie. Nie czuję w kieszeni swojego telefonu- musiał wypaść albo ktoś go wyjął.
Słyszę szczęk otwieranego zamka, a po chwili co raz głośniejsze kroki. Czuję zapach męskich perfum.
Nagle oślepia mnie światło, ponieważ ktoś zdjął mi z głowy worek. Jednak nadal nie widzę kto to. Jest za mną, ale nie mogę się odwrócić.
- Ave. Słodka, niewinna Ave- słyszę głos. Coś mi przypomina. Znam ten głos.
- Mmmm- mruczę, ponieważ mam zaklejone usta. Chcę zapytać kim jest i czemu mnie tu trzyma.
Nagle przede mną staje chłopak. Boże, tot ylko Kian.
Kian?!
Do cholery jasnej, co tutaj się dzieje?!
Pochyla się nade mną i patrzy mi w oczy.
- Zapłacisz za swojego tatusia- szepcze mi do ucha.
Odsuwa sie i idzie do biurka, które stoi na przeciwko mnie.
W skórzanej kurtce i czarnych spodniach, z potarganymi włosami wygląda tak seksownie. Ale dlaczego myślę o tym właśnie teraz, gdy zostałam przez niego porwana?
Zapala papierosa i patrzy na mnie. Po chwili łapie telefon i mówi:
- Przyjdź po nią.
Podchodzi do mnie i zrywa tasme z moich ust.
- Zaraz pójdziesz do swojego nowego pokoju- śmieje się. Jest przerażający, a jednak bardzo seksowny.
Do pokoju, w którym obecnie się znajduję, wchodzi chłopak. Jego również już widziałam. To przecież Louis.
Przecina taśmę klejącą na moich rękach, pozwalając mi wstać z krzesełka. Łapie mnie za ramię z taką siłą, że jestem pewna, że zaraz pojawi się tam siniak. Wyprowadza mnie z pokoju, a ja uparcie próbuję się zatrzymać. Kapituluję jednak, kiedy czuję zimny metal na skroni. No tak, nie przewidziałam, że chłopak może mieć pistolet. Ciągnie mnie za sobą, nie zwracając uwagi na to, że mam na sobie szpilki.
- Gdzie mój telefon?- pytam ostrym tonem.
- Cisza.
- Pytam, gdzie do cholery jest mój telefon? Po co mnie tutaj trzymacie? Za kilka godzin mam samolot do LA, moja przyjaciółka nie wie gdzie jestem- łzy napływają mi do oczu. Łzy złości i bezradności.
- Nie przejmowałbym się tą przyjaciółką.
- Co jej zrobiliście?!
- Nic. Po prostu poinformowaliśmy ją w twoim imieniu, żeby leciała sama- mówi od niechcenia, wzruszając ramionami.
Otwiera pokój z metalowymi drzwiami i wpycha mnie do środka. Zamyka za mną drzwi na klucz, a ja potykając się, uderzam ramieniem o ścianę.

KIAN'S POV
Wszystko idzie zgodnie z planem.
Samolot z Paryża do Los Angeles wylądował kilka minut temu.
Oliver Forest wraz z innymi rodzicami czekają na swoje dzieci. Cóż, Forest będzie miał niemałą niespodziankę, gdy zobaczy samą Melissę.
Moi ludzie go obserwują i są gotowi na wszystko.
Wychodzę z gabinetu i idę do pokoju Ave.
Otwieram i rozglądam się po pokokju. W pierwszej chwili jej nie zauważam, ale po chwili spostrzegam, że siedzi pod ścianą z głową między kolanami.
Podchodzę do niej.
- Wstawaj- mówię. Dziewczyna powoli dźwiga się z podłogi, ale nie podnosi głowy. Biorę ją za ramię i prowadzę za sobą. Przechodzimy przez korytarz, w którym znajdują się pokoje chłopaków, aż w końcu znajdujemy się w kuchni.
- Siadaj- wskazuję krzesełko barowe. Dziewczyna wykonuje moje polecenie.- Co chcesz do jedzenia?
Kręci głową.
Wyciągam z lodówki wczorajszy makaron z sosem i odgrzewam. Następnie nakładam na dwa talerze i podsuwam jeden z nich pod nos dziewczyny. Niechetnie łapie za widelec i zaczyna jeść. Siedzę na przeciwko niej i pilnuję, żeby nie zwiała, jedząc.
- Chcesz wody?- pytam.
- Tak.
Nalewam do szklanki wody i podaję jej.
Pije wodę, a jej usta wyglądają tak smakowicie. Wypija całą zawartość szklanki za jednym razem i wyciera usta wierzchem dłoni.
- Jeszcze?
Kiwa głową, więc podaję jej butelkę.
Nagle czuję wibracje w kieszeni kurtki. Wyciągam telefon Ave i patrzę na wyświetlacz.
Oliver.
No tak. Melisa już doleciała do Los Angeles i powiadomiła o wszystkim tatusia Ave.
- Oddaj mi telefon- mówi i próbuje odebrać mi urządzenie. Podchodzi do mnie i staje na palcach, by dostać telefon. Kiedy nei udaje jej się dostać, uderza mnie w klatkę piersiową.
- Po co mnie tu trzymasz?!- krzyczy.
- Bo twój tatuś zamknął moich ludzi- wyjaśniam.
- Nie było mnie tutaj, kiedy to się stało. Wiesz o tym. Wypuść mnie, Kian, proszę- błagała.
- Idź do swojego pokoju- rozkazałem, ponieważ jeszcze chwila, a pocałowałbym ją.
Szczerze nienawidziłem Foresta, ale na myśl o tym, że nie są spokrewnieni, coś we mnie pękało. Gdyby prosiła jeszcze chwilę, byłbym skłonny ją wypuścić.
Ale ten gnój Forest musiał popamiętać. Doskonale wiem, że jest dla niego najważniejsza.
Prowadzę dziewczynę spowrotem na górę.
Kiedy wchodzi do pokoju, zamykam za nią drzwi i udaję się do gabinetu. Kończę papierkową robotę i udaje sie do swojej sypialni.
Kiedy zasypiam jest godzina trzecia nad ranem.

AVE'S POV
Wiem, że Kian nie zamknął moich drzwi na klucz. Nie tym razem. Otwieram cicho drzwi i wychylam głowę na korytarz. Pusto. Wychodzę i kieruję się na schody. Idę na boso.
Kiedy jestem na dole, przechodzę przez korytarz pełen pokoi, aż w końcu staję na przeciwko drzwi frontowych.
Dwa zamki. Tylko tyle dzieli mnie od upragnionej wolności. Przekręcam klucz w górnym zamku, a następnie w dolnym. Pociągam za klamkę, a drzwi sie uchylają. Jednak wydaję mi się to za łatwe. Wychodzę na zewnątrz, a płytki na schodach ziębią moje stopy. Powoli zbiegam na równo przystrzyżony trawnik i przebiegam dystans dzielący mnie od ogrodzenia. Wspinam się na płot i po chwili przerzucam nogi na drugą stronę. Kiedy jestem po drugiej stronie, oglądam się za siebie, na dom, w którym mnie trzymano. Nagle czuję, że wpadam na coś i ląduję na plecach. Patrzę w górę i widzę człowieka z kręconymi włosami. Harry, którego poznałam na imprezie bractwa. Wyciąga pistolet z kieszeni kurtki i celuje we mnie.
- Gdzie się wybierasz?- łapie mnie za ramię i podnosi na nogi. WYciąga krótkofalówkę z kieszeni jeansów i mówi: Próbowała uciec.
Po kilku sekundach, zjawia się w okół mnie mnóstwo ludzi. Świecą latarkami w moją twarz, a jeden z nich zakłada kajdanki na moje nadgarstki.
- Szef już idzie!- lrzyczy chłopak w moim wieku.
Z mroku wyłonił się Kian.
- Co tutaj się, do kurwy nędzy, dzieję?- pyta i przepycha się przez sztab swoich ludzi.
- Próbowała uciec. Ktoś nie zamknął jej drzwi- tłumaczy Harry.
- Na górę z nią- mówi.
Jestem prowadzona do "swojego pokoju". Po tym numerze mogę mieć przesrane.