text-align: center;

piątek, 1 maja 2015

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Obudziłam się przed południem, promienie słońca domagały się bym otworzyła powieki.
Kiedy wstałam z łóżka, szybko zbiegłam na dół.
W kuchni stała pani Caylen, więc przywitałam się z nią i zapytałam czy mogę pożyczyć telefon.
- Oczywiście, kochanie. Telefon stoi w przepokoju- powiedziała.
- Dziękuję.
Wzięłam telefon i wybrałam ostatni numer.
- Halo?- usłyszałam w słuchawce głos Olivera.
- Dzień dobry, tu Ave. Mógłbyś po mnie przyjechać?- zapytałam.
- Oczywiście, Ave. Już jadę.
Kiedy się rozłączył, pobiegłam na górę po swoje rzeczy. Spakowałam wszystko do torby, po czym wróciłam do kuchni, by pożegnać się z panią Caylen.
- A gdzie Jc?- zapytałam.
- Jc musiał iść do szkoły, ale powiedział, że przyjedzie do ciebie wieczorem- uśmiechnęła się.
- W takim razie dziekuję pani za wszystko.
- Ależ nie ma za co dziękować, Ave. Jeśli coś by się działo, zawsze jest tutaj dla ciebie miejsce, pamiętaj- uścisnęła mnie mocno.
- Dziękuję- szepnęłam do jej ucha, odwzajemniając uścisk.
Kiedy wyszłam z domu państwa Caylen, usłyszałam dźwięk silnika, a po chwili na podjeździe stał Mustang Olivera.
Podbiegłam do samochodu. Torbę wrzucilam na tylnie siedzenie samochodu, a sama wsiadłam do przodu.
- Jak się spało?- zapytał, wyjeżdżając na ulicę.
- Dobrze- wzruszyłam ramionami.
Z radia sączyła się cicho muzyka klasyczna, na co przewróciłam oczami. Czy każdy w tej rodzinie musi byc taki idealny? Naprawdę, muzyka klasyczna? Może jeszcze klub golfowy w każdy weekend?
- A co u Ciebie? Jak w pracy?- zapytałam, opierając głowę o zimną szybę.
- Wszystko w porządku. Właśnie jadę do pracy, tylko cię podrzucę.
- Mhm- mruknęłam.
- Czy coś wydarzyło się na wczorajszej imprezie?- zapytał nieoczekiwanie.
- Masz coś na myśli? Jeśli chodzi ci o coś takiego jak seks, to nie musisz się martwić. I tak nie jestem dziewicą- rzuciłam oschle.
W momencie, gdy samochód zatrzymał się przed domem, wysiadłam i pożegnałam się z Oliverem.
- Porozmawiamy wieczorem- powiedział na odchodne.
Weszłam do domu, w którym panowała istna cisza.
- Chloe, jesteś w domu?- krzyknęłam, by sprawdzić czy ktoś jest w domu.
- Jestem, jestem. Już idę- odpowiedziała, a po chwili cisze przerwało stukanie jej obcasów, gdy schodziła po schodach.- Ave, tak się martwiliśmy- powiedziała.
Przytuliła mnie mocno, a ja wtuliłam twarz w jej włosy.
Kobieta była ubrana w kwieciste spodnie, szarą koszulę i szare szpilki. Wyglądała oszałamiająco.
- Kochanie, muszę jechać dzisiaj do pracy. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, wrócę za kilka godzin. Muszę przedstawić projekt i wracam.
- Oczywiście, że nie mam nic przeciwko- powiedziałam i uśmiechnęłam się blado.
- Świetnie. A jak tam wczorajsza impreza?
- Dobrze, a skąd o niej wiesz?
- Oliver mi powiedział. Dopiero o drugiej w nocy, ale mi powiedział- roześmiała się.
Dołączyłam do niej. Jeśli chodzi o Chloe, nie miałam jej nic za złe. Jedynie Oliverowi, choć pewnie nie powinnam.
- Chloe- zagadnełam cicho.- Czy macie mi za złe to, o czym wam powiedziałam wczoraj?
- Ave, kochanie- złapała mnie za dłonie.- Oczywiście, że źle zrobiłaś, idąc tam, ale rozumiem, że chciałaś pomóc Gerardowi. To co się stało, się już nie odstanie. Mam nadzieję, że zrozumiałaś swój błąd. Odsiedziałaś swoją karę, a teraz jesteś dobrą osobą. Zawsze byłaś. Ave, kochamy cię... Kochamy cię, taką jaką jesteś. Z kuratorem na głowie, czy bez niego. Jesteś naszą córką.
- Chloe, dziękuję. Dziękuję, że rozumiesz.
- Nie ma sprawy. Kochanie, ja już musze lecieć, bo nie chcę sie spóźnić. Jeśli coś sie bd działo to dzwoń, mój numer masz na lodówce.
- Dobrze.
- A jeśli chciałabyś gdzieś wyjść to klucze masz w zamku- powiedziałam i wyszła z domu.
Usiadłam w salonie i włączyłam telewizor. Była godzina 11:55, więc na każdym możliwym kanale zaczynały się wiadomości. Tak strasznie mi się nudziło.
Siedząc na kanapie wypróbowałam chyba każdą możliwą pozycję. To samo na fotelu.
Kiedy ponownie spojrzałam na zegarek była 12:30.
Boże, jak w tym domu jest nudno.
Weszłam do kuchni i zaparzyłam kawę. Po wczorajszej imprezie byłam dość zmęczona, ale nei tak jak sobie to wyobrażałam. Nalałam kawy do filiżanki i weszłam na górę. 
Usiadłam przy biurku w moim pokoju, stawiając filiżankę obok laptopa. 
Jeśli tak miało wyglądać moje życie, do kiedy nie zacznę szkoły, to ja chyba podziekuję. Jeśli codziennie miałam się tak nudzić, chyba wolałam zacząć chodzić do szkoły. 
Wypiłam zawartość filiżanki i rozłożyłam się na łóżku, włączając telewizor wiszący przed łóżkiem. Włączyłam MTV, na którym właśnie leciał program "Kardashianowie". Położyłam głowę na miękkich poduszkach i przykryłam się leciutką kołdrą. Moje powieki stawały się co raz cięższe, aż zamknęły się całkowicie, a ja odleciałam do krainy snów. 

Usłyszałam trzask zamykanych drzwi samochodu, więc otrorzyłam oczy. Spojrzałam na zegarek stojący na szafce nocnej, by sprawdzić godzinę. 18;30
Zrzuciłam z siebie kołdrę i zeszłam z łożka. Stanęłam przed lustrem i przeczesałam włosy palcami, związując je w kucyka. Zeszłam na dół, a następnie skierowałam się do salonu. 
- Cześć- powiedziałam zaspanym głosem w stronę Olivera i Chloe. 
Siedzieli razem na kanapie. Oliver obejmował Chloe ramieniem, a ona trzymała głowę na jego barku. 
- Cześć, Ave. Wyspałaś się?- zapytała z uśmiechem Chloe. 
Pokiwałam głową i usiadłam w fotelu, wpatrując się w ekran telewizora. 
- Słyszałem, że wszystko sobie wyjaśniłyście z Chloe- powiedział Oliver.
Pokiwałam głową. 
- Zgadzam się z nią. Ave, kochamy cię taką jaką jesteś- dodał. 
- Oliver, zrób kolację, proszę- powiedziała Chloe do męża. 
- Dobrze kochanie- pocałował ją w czubek głowy i wyszedł z salonu.
- Już myślałam, że nie da ci spokoju- przewróciła oczami.
- Taa, ja też- przyznałam.
- Ale nie możesz go za nic winić, on chce tylko dla ciebie jak najlepiej. Kocha cię.
- Wiem, ale nie potrafię- szepnęłam, by mężczyzna nie mógł mnie usłyszeć.
W końcu Oliver zaprosił nas na kolację. Chloe wyłączyła telewizor, a ja usiadłam w jadalni przy stole.
- Mogę was o coś prosić?- zapytałam niepewnie.
- Jasne- powiedział Oliver, stawiając na stole kurczaka w sosie kokosowym.
- Chciałabym zacząć chodzić do szkoły. Wiem, że zgodziłam się zacząć dopiero od września, ale tak strasznie mi się nudzi. Proszę- uśmiechnęłam się i spuściłam wzrok.
- Cóż, pozwól nam się zastanowić.
Kiedy po zjedzonej kolacji udałam się na górę, poszłam pod prysznic. Ciepła woda leciała strumieniami po moim ciele, jednocześnie je obmywając.
Wychodząc spod prysznica, owinęłam się puchatym białym ręcznikiem. Przebrałam się w piżamę, a włosy szybko wysuszyłam suszarką.
Usiadłam na łóżku i wlączyłam telewizor, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi pokoju.
- Proszę- powiedziałam.
- Przyniosłem ci herbatę- powiedział Oliver, stawiając kubek na szafce nocnej.- Jeśli chodzi o twoją szkołę, zobaczę co da sie zrobić- uśmiechnął się.
- Dziękuję- rzuciłam mu się na szyję.
- Ale nic nie obiecuję.
Pokiwałam głową z szerokim uśmiechem.
- Przepraszam- powiedziałam mu do ucha.
Odsunął mnie na odległość swoich ramion i powiedział:
- Wiem, że masz mi za złe to, gdzie pracuję oraz to, że ci o tym nie powiedziałem.

*kilka dni potem*
A więc właśnie nadszedł dzień, w którym po raz pierwszy miałam iść do tutejszej szkoły.
Oliver cudem załatwił mi miejsce w szkole. Mówiąc "załatwił", mam na myśli to, że ubłagał dyrektora, by pozwolił mi dołąćzyć do klasy praktycznie na końcu roku szkolnego.
Był maj, nic dziwnego, ze nie chciał mnie przyjąć. Ale tym razem praca Olivera okazała się przydatna.
Kilka miesięcy temu syn dyrektora miał sprawę w sądzie, a Oliver nie osądził go aż tak surowo.
Kiedy tylko wstałam, pobiegłam pod prysznic.
Ubrałam białą koszulkę i czarną spódniczkę oraz czarne podkolanówki. Do torby włożyłam dwa zeszyty i długopis.
Zbiegłam na dół, gdzie Oliver już na mnie czekał.
Chloe ucałowała mnie w policzki i życzyła mi powodzenia w pierwszym dniu.
Na nogi założyłam czarne trampki i wybiegłam z domu.
Wsiadłam do samochodu Olivera, ponieważ stwierdził, że pierwszego dnia pokaże mi drogę do szkoły, bo i tak ma po drodze.
Siedziałam w samochodzie, kiedy zadzwonił telefon Olivera.
- Tak?- odebrał.- Witaj Jc, nie ma sprawy. Nie musisz dzisiaj przychodzić. Spokojnie. Do zobaczenia.
Właśnie, jeżeli chodzi o Jc'ego. Nie odzywał się do mnie od imprezy w domu bractwa.
Zatrzymaliśmy się przed białym budynkiem, zwanym "szkołą". Pożegnałam się z Oliverem i wysiadłam z samochodu. 
Przed budynkiem stało mnóstwo młodych ludzi. Kiedy zadzwonił dzwonek, wszyscy rzucili się do drzwi. Moim pierwszym zadaniem na dziś, było dotarcie na lekcję chemii.
Oliver załatwił mi plan lekcji, więc doskonale wiedziałam jakiej sali szukać. 
Po kilku minutach cały korytarz opustoszał i zostałam na nim tylko ja i jakaś dziewczyna.
Podbiegłam do niej i zapytałam:
- Hej, przepraszam. Mogłabyś mi powiedzieć, gdzie jest sala chemiczna?
- Hej, jasne- powiedziała z uśmiechem.- Chodź ze mną, właśnie tam idę.
- Dziękuję ci bardzo.
- Nie ma sprawy. Ty musisz być Ave Sullivan, prawda?
- Tak, skąd wiesz?
- Jestem w komitecie powitalnym i moim zadaniem jest pokazanie ci całej szkoły- powiedziała i wzięła mnie pod ramię.- Ale to potem, teraz chodźmy na chemię- rozesmiała się, odrzucając głowę do tyłu.-Tak w ogóle to jestem Melissa Philips.
Kiwnęłam głową i udałyśmy się w stronę sali chemicznej.
Dziewczyna zapukała do drzwi.
- Dzień dobry- powiedziała pogodnym głosem.- Przepraszam za spóźnienie, ale czekałam na nową uczennicę, którą chciałabym wam przedstawić. To jest Ave Sullivan- wskazała na mnie.- Będzie chodzić do naszej klasy.
- Dzień dobry, cześć- przywiatałam się.
- Witaj Ave. Jestem profesor Sotho. Usiądź z Sam'em- zwrócił się do mnie nauczyciel i wskazał trzecią ławkę pod ścianą.- Melisso, ty również zajmij swoje miesjce.
Usiadłam koło Sam'a, który okazał się bardzo koleżeński i pożyczył mi swoją książkę.
Profesor Sotho przez całą godzinę mówił o reakcjach chemicznych. Na koniec pokazał doświadczenie.
Kiedy zadzwonił dzwonek, wszyscy wybiegli z klasy. Dosłownie, nawet sam profesor chciał wyjść jak najszybciej. Powstrzymała go jednak kolejka do drzwi.
- Ave, chodźmy. Czeka cię wycieczka- powiedziała Melissa, podchodząc do mnie z uśmiechem. Ta dziewczyna naprawdę cały czas się uśmiechała.
- Dobrze- powiedziałam, równiez się uśmiechając.
- Sam, mógłbyś mi kupić kawę?- dziewczyna zapytała, wciąż stojącego w klasie Sam'a.
- Oczywiscie, że mogę Mel- zwrócił się do niej.
Dziewczyna podała mu pieniądze i razem ze mna wyszła z klasy.
Przechodziłyśmy przez kolejne korytarze, a Mel pokazywała mi sale. Przyszedł również czas na gabinet dyrektora i pokój nauczycielski. Na końcu weszłyśmy na stołówkę, na której czekał Sam z kawą dziewczyny.
- Więc co mamy następne?- zapytałam.
- Teraz mamy angielski, niestety- powiedział Sam.
Kolejne lekcje spędzałam na siedzeniu z nieznajomymi, których oczywiscie poznawałam i notowaniu przydatnych rzeczy.
- Gdzie mieszkasz?- zapytała Melissa, po skończonych lekcjach.
Podałam jej dokładny adres zamieszkania.
- Chodź, podwieziemy cię- powiedział Sam, wsiadajac za kierownicę swojego czarnego Jeep'a.
Wspięłam się na tylnie siedzenie samochodu. Kiedy Sam zatrzymał samochód pod moim domem, niemal równocześnie z Melissą powiedzieli:
- Nie gadaj, że mieszkasz z prokuratorem!
- Taa- przymknęłam oczy.- Mieszkam razem z tatusiem.
- Nie gadaj!- Melissa zrobiła przejętą minę.
- Nie do wiary- powiedział Sam.
--------------------------------------------------------------------------
Dobry wieczór!
A więc jest! Rozdział siódmy.
Jak na razie to nic szczególnego, ale od nastepnego rozdziału zacznie się robić ciekawiej :D
Tak jak wspominałam w ostatniej notce, pracuję nad nowym projektem. Niebawem ujrzy on światło dzienne :D
Jestem na dobrej drodze, więc życzcie mi powodzenia.
Mam nadzieję, że rozdzial się podoba.
Dobranoc!

Czytasz=komentujesz 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz