text-align: center;

piątek, 21 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Patrzę mu w oczy i widzę, że wcale nie kłamie. Ale dlaczego? 
Puszczam jego koszulkę i cofam się na poprzednie miejsce. Siadam na krześle i dziekuję Bogu za twardą psychikę. 
- To co robimy?- pytam. Nie chcę o tym myśleć i zamęczać się pytaniem, dlaczego mnie zostawił. Zdecydowanie nie. Mam teraz inne rzeczy na głowie. 
- Możemy coś obejrzeć. Zrobię popcorn, mam lody- rusza zabawnie brwiami, na co reaguję śmiechem.
- Niech będzie. Ale ja wybieram film.
- Dobra, filmy są w salonie. Idź wybierz, a ja przygotuję jedzenie- mówi.
Idę do salonu. Kucam obok sterty płyt DVD i przeglądam każdą po kolei. W końcu decyduję się na "Unbroken*".
Po chwili Sam wchodzi do pokoju, obładowany jedzeniem i piciem. Odbieram od niego miskę z popcornem i stawiam na stoliku kawowym. Siadam na kanapie, Chłopak włącza film i siada obok mnie.
Przez następne pół godziny wypłakuję mu się w rękaw bluzy. Zjedliśmy już wszystkie żelki i popcorn, który przygotował. Do końca filmu się do siebie nie odzywamy, tylko oglądamy w pełnym skupieniu.
Gdy na ekran wchodzą napisy końcowe, odsuwam się od chłopaka.
- Gdzie jest reszta?- pytam. Chodzi mi o resztę ludzi Kiana.
- Cóż, to jest moje mieszkanie. Kian tylko mnie ufa.
- Masz w mieszkaniu salę tortur?
Sam wybucha śmiechem.
- Głupi jesteś- stwierdzam.- Gdzie tu jest łazienka?
Przypominam sobie, że muszę wyglądać koszmarnie.
- Musisz iść na górę. Drugie drzwi po prawej.
- Dobra, zaraz wracam.
Wstaję z kanapy i kieruję się na górę. Wybieram odpowiednie drzwi i wchodzę do pomieszczenia. Załatwiam się, po czym przeglądam w lusterku. Moje podkrążone oczy obramowane są rozmazanym tuszem do rzęs, usta są suche, a włosy zmierzwione.
Odkręcam wodę i myję twarz. Na półce obok umywalki znajduję grzebień, którym rozczesuję włosy.
Schodzę spowrotem na dół i siadam obok Sama.
- I jak tam? Wszystko gra? WYglądasz na smutną- mówi.
- Nie, wydaje ci się- wzruszam ramionami.
- A mi się wydaję, że kłamiesz. Trzeba cię rozśmieszyć- porusza zabawnie brwiami i rzuca się na mnie, zaczynając mnie smyrać. Rzucam się we wszystkie storny, próbując go z siebie zrzucić, ale jest za ciężki. Śmieję się i wiję pod jego dotykiem. Nienawidzę, gdy ktoś mnie smyra.
-Sammy, proszę przestań!- krzyczę, śmiejąc się.
Nagle chłopak robi sie poważny i siada na swoje miesjce. Patrzę na niego zdziwiona.
- Coś się stało?
-Ostatni raz to dziadek powiedział do mnie Sammy, rok temu. A potem go zabili- odwraca wzrok.
- Sam, ja... ja przepraszam.
Kładę rękę na jego ramieniu i gładzę je.
- Nic się nie stało, skąd mogłaś wiedzieć.
- Opowiedz mi o nim, proszę- mówię i kładę głowę w miejsce ręki.
- Cóż... wychowywał mnie od piątego roku życia. Nikogo prócz niego nie miałem. Kiedy go zabili wpadłem w uzależnienie, a potem wstąpiłem do gangu.
- Jakie to było uzależnienie?
- Alkohol, narkotyki. Zawsze mnie przed tym przestrzegał. I przed seksem, wiesz- orgazmy...-uśmiecha się.
- Co? Jak to?
- Orgazmy to diabelska heroina. Wystarczy jeden by się uzależnić- udaję głos dziadka, a ja śmieję się pod nosem.- To wcale nie jest śmieszne- dodaje, śmiejąc się,
- Dobrze, że seks nie został twoim uzależnieniem- śmieję się tak głośno, że boli mnie brzuch.
Kiwa głową.
- Może chciałabyś pójść ze mną na cmentarz? To tutaj, w Paryżu.
- Jasne. Będzie mi bardzo miło.
- Więc się zbierajmy.
Wstajemy z kanapy i zmierzamy do drzwi. Sam podaje mi swoją bluzę, ponieważ pada i wychodzimy.
Zamyka dom, po czym otwiera przede mną drzwi samochodu. W środku jest przytulnie i pachnie męskimi perfumami. Odwracam się do tyłu i znajduję na siedzeniu dwa flakony perfum, koc w szkocką kratę i czarny parasol.
- Rozpadało się na dobre- mówi chłopak, wsiadając do samochodu. Patrze na niego i zaczynam się śmiać. Jego postawiona dotąd grzywka, opadła na czoło pod wpływem wody. Wyciągam rękę i zaczesuję mu włosy do góry.
Sam włącza silnik i rusza, zostawiając za nami pisk opon.
Podróż na cmentarz trwała dokładnie piętnaście minut. Kiedy stajemy przed kłutą z żelaza bramą, po plecach przelatuje mi dreszcz. Wygląda trochę jak w jakimś horrorze.
- Sam, nie sądzisz, że ta brama jest rodem z horroru?
- Taa, trochę- przyznaje.
Sam otwiera bramę, skrzypiąc.
Po chwili błądzimy między alejkami, aż znajdujemy właściwe miejce.
Miejsce pochówku Henry'ego Wilkinsona.
Przez chwilę stoimy w ciszy i modlimy się.
Widzę, że Sam bardzo to przeżywa, to dla niego trudne.
- Kiedy ostatni raz tutaj byłeś?- pytam.
- Jakieś trzy miesiące temu, to dla mnie... trudne. Zwłaszcza, że to przeze mnie go zabili.
Pochylam się nad grobem i zrzucam ręką suche liście, odsłaniając złoty napis.
"Nigdy nie zapomnę."
-Masz zapalniczkę?
- Jasne- mówi i wyciąga przedmiot z kieszeni spodni. Biorę zapalniczke do ręki i odpalam zniczę, które stoją na grobie.
Kiedy wchodzimy do domu, chłopak proponuje mi gorącej herbaty i tosty.
Zgadzam się i opadam ciężko na kanapę, włączając telewizję.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz